• ReklamaA1 - silpol v2

Szukaj

    Reklama
    B1 tiger-coating 18.08.2022-24.01.2023 Julian przedłużony do końca 2024

    Normy/Prawo

    Wydanie nr: 1(99)/2016

    Artykuły branżowe

    Normy/Prawo

    ponad rok temu  15.01.2016, ~ Administrator,   Czas czytania 7 minut

    Strona 3 z 4

    Rozwinięciem postanowień normy PN-N-18001:2004 odnośnie oceny ryzyka zawodowego jest przedstawiona w normie PN-N-18002:2011[9] metoda matrycowa, przeznaczona do jakościowego szacowania ryzyka zawodowego i oparta o parametry ciężkości następstw spowodowane możliwymi zdarzeniami.[10]
    Dobrowolność stosowania sposobów oceny ryzyka zawodowego w normach PN wyraża się w ten sposób, że PN-N-18001 narzucając konieczność sporządzania ocen i rozwijając ją do postaci metody matrycowej, nie zabrania stosować innych metod oceny. Dlatego w praktyce często stosuje się inne metody, w tym:

    •     metodę „Pięciu kroków” wdrożoną przez brytyjską inspekcję pracy i opartą o identyfikację zagrożeń, określenie kto i jakim zagrożeniom podlega, oszacowanie ryzyka na podstawie statystycznie zarejestrowanych zagrożeń i zdarzeń, podsumowanie i sformułowanie wniosków oraz przegląd i aktualizację oceny ryzyka[11]
    •     metodę „Risc Score” opracowaną w USA i spełniającą wymagania wszystkich standardów międzynarodowych[12]

    Literatura przedmiotu jest zgodna co do tego, że wszystkie metody określania ryzyka zawodowego są tylko szacunkami i żadna z nich nie daje możliwości policzalnych, wyrażanych w konkretnych procentach czy też wielkościach prawdopodobieństw. Dlatego należy usprawiedliwić i zalecać do stosowania pogląd bazujący na dwu założeniach wyjściowych:

    •     zagrożenia ze strony warunków pracy są zjawiskiem permanentnym, nie ma sytuacji całkowicie bezpiecznych i to co może się zdarzyć na pewno się zdarzy, a kwestią otwartą jest tylko miejsce, czas i skala ich bezpośredniego oddziaływania
    •     miejsce, czas i skala materializacji zagrożeń poddają się rachunkom obliczeniowym o różnym stopniu dokładności, przy czym ta dokładność rośnie proporcjonalnie do wysiłku włożonego w analizę i szacunki rzeczywistości produkcyjnej.

    Praktycznie: niezależnie czy do szacowania ryzyka zawodowego zastosujemy metodę matrycową, czy „pięciu kroków”, czy też „punktowanie ryzyka”, to końcowy wynik będzie zależał przede wszystkim od tego, kto i jak przeprowadzi szacunki. Inaczej zrobi to zakładowy zespół fachowców reprezentujących wszystkie etapy procesu technologicznego, co nawiasem, jest formalnym wymogiem metodycznym zalecanym dla wszystkich metod szacowania, a inaczej przypadkowy pracownik, który otrzymał zadanie wykonania „kwitu dla behapowca” jako wymaganej części dokumentacji dla wykonywanego zadania.
    Równocześnie – co też warto podkreślić – brak jednoznacznej metodyki szacowania ryzyka, bardzo indywidualne podejście i tym samym nieunikniony subiektywizm przy ocenie „co groźne?, na ile?, jak zapobiegać?, co zastosować by zminimalizować zagrożenie?” nie powinien powodować ostrych reakcji osób stojących kolejno w łańcuszku szczebla behapowskiego. Z opracowanym przez wykonawcę „biozem, porem czy ibewuerem” zawierającym rozdział „Ryzyko zawodowe i stanowiskowe” można dyskutować i takie prawo przysługuje inwestorskiemu nadzorcy behapowskiemu, natomiast często obserwowane zachowania typu „nie, bo nie”, albo „nie, bo nas obowiązują całkiem inne wymagania” jest postępowaniem niewłaściwym o tyle, że dla oszacowania ryzyka zawodowego – przynajmniej do dziś – nikt nie posiada niezawodnego instrumentarium i jedynie słusznej metody jego stosowania.  

    Tagi: BHP,

    Komentarze (0)

    dodaj komentarz
    Aby dodać komentarz musisz podać wynik
      Nie ma jeszcze komentarzy...