• Reklama
    A1 - kabe

Szukaj

    Reklama
    B1 - IGP 2024 Julian

    Artykuły branżowe

    Wydanie nr: 5(67)/2010

    Artykuły branżowe

    Normy/Prawo

    Lakiernictwo Ciekłe

    ponad rok temu  05.07.2016, ~ Administrator,   Czas czytania 18 minut

    Strona 2 z 7


    Jak do oceny oferowanych kabin lakierniczych podejdzie jego przyszły nabywca, gdy dowie się, że „certyfikat CE” to… mit, plotka i dokument, który nie ma żadnej podstawy formalnoprawnej? Gdy potencjalny nabywca komory dowie się, że znak CE umieszcza na kabinie jej producent, to czy nadal uważać ją będzie za bezpieczną, nowoczesną i zgodną z wymogami prawa? Czy posiadając wiedzę o niezbitych faktach przeczących opisanym wcześniej mitom i plotkom użytkownik komory lakierniczej nadal ze spokojem czekać będzie na wizytę instytucji kontrolnych?


    W zderzeniu z faktami, czyli wymogami szczegółowych rozporządzeń wydanych na podstawie ustawy z dnia 30 sierpnia 2002 r. o systemie oceny zgodności (Dz. U. z 2004 r. nr 204, poz. 2087 oraz z 2005 r. nr 64, poz. 565) wskazywanie na bezpieczeństwo rzekomo certyfikowanej kabiny lakierniczej posiadającej znak CE… nie jest już takie oczywiste. CE to nie jest symbol gwarantujący bezpieczeństwo kabiny.


    Czy znak bezpieczeństwa „B” to teraz „CE”?

    Żeby zrozumieć, gdzie zakorzenione są niedomówienia i powstające na ich podstawie plotki w zakresie znaku CE dla kabin lakierniczo-suszarniczych, trzeba nieco poszukać w pamięci. Stan prawny w tej materii jeszcze sprzed polskiej akcesji do UE narzucał konieczność uzyskania dla maszyn i urządzeń znaku bezpieczenstwa „B”. Znak ten, zgodnie z obowiązującymi przepisami, był symbolem gwarantującym bezpieczeństwo użytkowe danego wyrobu. Spełnienie wymogów normatywnych gwarantowało poddanie produktu ocenie i badaniom przez niezależną od producenta instytucję nadającą znak „B” i wydając dla danej maszyny czy produktu odpowiedni certyfikat. W miarę zwiększania się swobody handlowej pod koniec lat 90. ubiegłego wieku, do firm trafiać zaczęły importowane urządzenia i maszyny z Europy Zachodniej, Ameryki i Dalekiego Wschodu. Maszyny te, spotykane jeszcze wtedy sporadycznie, nie miały znaku „B”, co jest oczywiste. O tej oczywistości wiedziały także osoby prowadzące kontrole zakładów pracy. W trakcie swych ustawowych działań inspektorzy BHP, urzędnicy PIP i funkcjonariusze Państwowej Straży Pożarnej mogli zakwestionować bezpieczeństwo maszyny czy urządzenia, gdy nie posiadało ono odpowiedniego polskiego świadectwa bezpieczeństwa. Żadne standardy ISO, BVQI, normy EN czy znaki, takie jak CE nie miały umocowania w krajowych przepisach. Powoli szczegółowe regulacje i zwyczaje kontrolne normowały obecność w zakładach pracy maszyn i urządzeń importowanych i nieposiadających znaku bezpieczeństwa „B”. Importerzy kabin lakierniczych sięgali po opinie Jednostki Badawczo-Rozwojowej Kopalni Barbara lub warszawskiego PROCHEM-u, dowodząc braku zagrożenia wybuchowego, co także nie miało nic wspólnego z normatywnymi cechami bezpieczeństwa. Należy pamiętać, że obowiązkowa certyfikacja wielu wyrobów znakiem „B” trwała 15 lat, utrwalając zasady postępowania i sposób postrzegania tego symbolu dla maszyn i urządzeń, w tym także dla kabin lakierniczo-suszarniczych. W chwili wejścia Polski do struktur UE przepisy o certyfikacji i znaku bezpieczeństwa „B” zostały zniesione. Dla rzetelności informacji dodać jednak należy, że utrwalony w pamięci wielu przedsiębiorców i producentów znak „B” wrócił po latach do życia, staraniami stowarzyszenia TEST Q. Obecnie jest to opatentowany „Polski Znak Bezpieczeństwa - B”, teraz nadawany już różnym wyrobom dobrowolnie, jak wiele innych znaków podnoszących poziom i rangę handlową wyrobów.

    Tagi: Projekter, CE,

    Komentarze (0)

    dodaj komentarz
    Aby dodać komentarz musisz podać wynik
      Nie ma jeszcze komentarzy...